Lekarze biją na alarm: sytuacja kardiologiczna jest coraz gorsza

Kardiolodzy z Dolnego Śląska biją na alarm na temat złego stanu zdrowia w Polsce. Województwo to zajmuje drugie miejsce w kategorii nadmiaru zgonów z powodu chorób serca. Z tego powodu zmarło aż o 54,4 proc. osób więcej, niż przewidywały prognozy.

Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego z 2021 r. – deklaracji pandemii koronawirusa, obostrzeń, obostrzeń, nakazów, zakazów i kampanii zachęcających do przyjęcia szczepionki Covid – najczęstszą przyczyną zgonów były choroby układu krążenia, które pokonały nowotwory.

W roku tym w związku z problemami kardiologicznymi w kraju zmarło o 12,8 proc. więcej osób, niż przewidywały to statystyki i prognozy.

Znacznie gorzej statystyki prezentują się w województwie dolnośląskim. Tam z powodów problemów kardiologicznych zmarło aż o 54,4 proc. osób więcej, niż przewidywano. To drugi najwyższy wskaźnik umieralności z tego powodu w kraju. Gorzej jest w woj. lubuskim.

Co jest tego przyczyną? Dr hab. Wiktor Kuliczkowski z Kliniki Kardiologii Instytutu Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu mówi przede wszystkim o „długu zdrowotnym” powstałym w czasie ogłoszonej pandemii koronawirusa.

– Tzw. 'dług zdrowotny’, powstały w okresie pandemii, będzie miał według przewidywań twórców raportu swoje dalsze konsekwencje w kolejnych latach. Jeśli nie podejmiemy zdecydowanych, pilnych działań, będzie coraz gorzej – przekazał lekarz.

Wówczas decyzją polityczną system „walczył” głównie z jedną, medialną chorobą. Dla pacjentów z pozostałymi dolegliwościami system zamknął lub znacznie ograniczył dostęp do służby ochrony zdrowia. Wielu pomocy nie doczekało.

Wraz z otwarciem systemu opieki zdrowotnej coraz więcej pacjentów zgłasza się do kardiologów. ul szpital we Wrocławiu. Pacjenci zakwalifikowani do „pilnych” przypadków muszą odczekać… 36 dni przed umówieniem się na wizytę – ostrzegła Borowska. W stabilnych warunkach średni czas oczekiwania na wizytę to 140 dni A każdy dzień może być „cenny”. Jeśli ten problem nie zostanie rozwiązany, problemy z sercem będą się tylko nasilać. Czy system publiczny sobie z tym poradzi?